lista artukułów

Upadajmy śmiało

Opublikowano 2023-07-24 19:25:08 przez August de la Sparasan
Czas czytania: 3 min. 31 sec.
Dzień dobry.
Wykształciliśmy w mikronacjach nową wirtualną religię. Nowych wyznań mamy ostatnio pod dostatkiem: Kościół Sarmacki, Kościół Powszechny Pollinu czy choćby kiryzm. Ta wiara jest jednak szczególna. Ale zacznijmy od początku.
Sporo się ostatnio słyszy o poważnym problemie, jakim jest rzekomo rychły upadek mikronacji, ich koniec, wymarcie - innymi słowy zamilknięcie forów.
Ratunkiem ma być aktywność, o tak, aktywność - to mityczne bóstwo, mające wśród mikronautów grono wiernych, skrytych i otwartych wyznawców, czczących ją. Jej utrzymanie ma być nadrzędnym bądź nawet jedynym środkiem ocalenia swej mikronacji bądź nawet całego mikroświata - a ten złoty cielec jest bóstwem bliskim wyznawcom, łatwo dostępnym dla absolutnie każdego, każdy może zobaczyć go, obejrzeć, pochwalić się innym jak bardzo się dla niego zasłużył - wystarczy zajrzeć do Instytutu Statystyk Międzynarodowych - tam oto widzimy mistyczne kreski na wykresach - one to ukazują, jak blisko byliśmy upadku, chaosu, apokalipsy, o, przepraszam, mikrokalipsy.
I dlatego należy oddać się bogini aktywności i składać jej w ofierze posty - wypowiedzi zapełnione znakami. Mogą być one dowolnej długości i jakości, lecz rzecz jasna lepiej przyjmowane są te bardziej wylewne, ładne, dopieszczone. Bo przecież to jasne, że ich twórca musi być lepszym wyznawcą Matki Aktywności, zbawiającej nas od upadku.
Tak oto możemy spojrzeć na mikronautę - człowieka, który wykonuje swą pracę w realu, a następnie dopełnia swego obowiązku w mikronacjach - stają się one drugą pracą.
Oj, to chyba niezdrowe. Bo prawda jest taka, że co by nie powiedzieć, mikronacje są z zasady i definicji rozrywką - i tym powinny pozostać, bo nie sprawdzają się w żadnej innej roli. Owszem, doświadczenia stamtąd mogą pozwolić wybrać młodym mikronautom realną drogę zawodową, ale równie dobrze to samo można powiedzieć o w zasadzie dowolnej rzeczy. Czy widok frunących gołębi może kogoś zainspirować do zostania pilotem? A czemu nie! I może to zrobić nawet lepiej niż odgrywanie roli pilota w mikronacjach.
Ot, to po prostu ma być rozrywka do przyjemnego spędzania wolnego czasu. Jedni bawią się blaszanymi samochodami, inni grają w szachy albo choćby czytają książki, my symulujemy funkcjonowanie państw. Rozrywka z założenia dobra jak każda inna.
Dlatego jeśli wielkie milczenie forum ma być upadkiem, to jest to katastrofa wyjątkowo łagodna. A i tak mikronacje nie upadają wtedy. Dokonują żywota jak zabawki - idą w odstawkę, gdy nikt nie czerpie już z nich radości, nie są już dla nikogo rozrywką.
A zmuszanie się do rozpropagowanego pisania kolejnych postów w imię wyższego dobra rozrwyką nie jest. I tak oto w imię jej ratowania mikronacja jest powoli zabijana.
A propos zabijania, w tym w ogóle zaczynamy być mistrzami. Bo mikronacje potrafią być środowiskiem toksycznym. Tak, toksycznym. Nie tylko niedającym radości, ale i toksycznym.
Popatrzmy na nowe mikronacje. Ktoś chce sobie taką założyć. Bo może daje mu to właśnie radość? Rozrywką dla niego jest działanie "na swoim". Załóżmy, że nigdy wcześniej tego nie robił, więc jeszcze nie wie, co się stanie. I się zaczyna. Ukuliśmy dla nowych mikronacji taką miłą nazwę, wcale nie stygmatyzującą: jojonacja lub yoyonacja. Później są uprzejme propozycje "a może zamiast zakładać, podziałaj lepiej u nas". Dalej jest zabawniej, gdy już ten ktoś postanowi mimo wszystko ulokować gdzieś swoją mikronację. Co wtedy? Słowa wsparcia w stylu "trzymaj tak dalej"? No nie do końca. Bardziej "nie uznamy cię, nie chcemy yoyonacji na tym kontynencie". Jeśli jeszcze nasz pan X się nie zniechęci, zabawa będzie trwać dalej.
Bo tak, żeby w ogóle skutecznie zrobić sobie takie miejsce do zabawy jak własna mikronacja, trzeba bardzo się nastarać, nierzadko poszarpać nerwy i mieć dużo samozaparcia. A nie każdy je ma. I nie każdy ma jakieś wsparcie w swoim dziele.
A to nie musi być nowa mikronacja, może to być właściwie dowolny własny pomysł. Tak oto sami zochydzamy nierzadko innym mikroświat i dziwimy się, że nie przybywa chętnych do zabawy.
Cały czas zdaje mi się, że piszę o oczywistościach. Ale może nie, skoro mojej osobie dojście do tych oczywistości zajęło zbyt długo. Albo jestem idiotą. To też możliwe.
Wracając jednak, jeśli nawet mikronacje umierają od tego strasznego braku aktywności, to jest to śmierć wyjątkowo łagodna. Pewnie jest trochę ludzi (może tych, których sami wypłoszyliśmy?), którzy życzyliby im dużo gorszego zgonu, chętnie założyliby im pętlę na szyję i kopnęli w stołek.
A więc cóż więcej mogę stwierdzić. Jeśli mamy upadać tak, jak "upadamy", to upadajmy śmiało!
Komentarze